Inauguracja sezonu artystycznego 2015/2016 w Filharmonii Szczecińskiej. Jarosław Banaś.
Inauguracja sezonu artystycznego 2015/2016 w Filharmonii Szczecińskiej. Jarosław Banaś.
report report
255
BLOG

Filharmonia Szczecińska po raz drugi w nowej siedzibie rozpoczęła sezon

report report Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie rozpoczęła w piątek 18 września nowy sezon artystyczny 2015/16. Koncert inauguracyjny rozpoczął się spokojnie, polonezem Ludomira Różyckiego, jednak powiększony skład orkiestry zapowiadał, że tego wieczoru emocji nie zabraknie.

Przed koncertem skrzypcowym Wieniawskiego (nr 2 d-moll op. 22) orkiestra wróciła do składu podstawowego a jako solista wystąpił izraelski skrzypek, do 2013 roku koncertmistrz Filharmonii Berlińskiej - Guy Braunstein.

Publiczności - wykonanie koncertu Wieniawskiego bardzo się podobało, choć artysta przyspieszał i zwalniał tempa według swojej koncepcji. Mimo dynamicznej interpretacji popisowych fragmentów koncertu, jego skrzypce najbardziej czarowały w części drugiej lirycznej dzieła (romanca). Występ skrzypka zakończył się bisem, dowcipnie zgranym na skrzypce solo (miniatura Kreislera).

Wykonanie symfonii Richarda Straussa (Symphonia domestica op. 53), która w Szczecinie zabrzmiała po raz pierwszy, porwało publiczność, a to zaowocowało ponad 5 minutową owacją na stojąco.

Zaryzykuję twierdzenie, że kto symfonii Richarda Starussa słuchał w domu, nawet na najbardziej wyrafinowanym zestawie audiofilskim, ten jego muzyki po prawdzie nie słyszał. I nie chodzi tu o sztuczki z dźwiękiem dookólnym, mnożeniem kanałów, głośników, filtrów i częstotliwości. Na przykładzie piątkowego wieczoru w Filharmonii Szczecińskiej uważam, że symfonii Straussa i jego Domesitici, trzeba słuchać na żywo i to najlepiej pod batutą Ewy Strusińskiej. Sam Ewa Strusińska, która cały koncert inauguracyjny, jako pierwszy dyrygent filharmonii prowadziła, Richarda Straussa wymienia obok Mahlera i Szostakowicza, jako swoich ulubionych kompozytorów.

Było to słychać w każdej chwili prezentowanego dzieła, a brawurowe wykonanie części 4, dało czytelny i logiczny obraz zaprezentowanego utworu. Sekcje poszczególnych instrumentów brzmiały zachwycająco, także partie solowe, o czym pamiętano w czasie aplauzu, gdy Ewa Strusińska dziękowała instrumentalistom. A przecież orkiestrowa machina Szczecina dopiero się rozpędza. Można, zatem z dużą przyjemnością planować udział w następnych odsłonach sezonu.

Styl, w którym Ewa Strusińska prowadzi wykonania jest znacząco ekspresyjny i trzeba się nauczyć korzystać z ułamków sekund, kiedy daje znak, kładzie akcent i wywołuje oczekiwany dźwięk. Ekspresyjna narracja powoduje, że nie tracimy żadnego elementu dźwiękowej układanki, pozwala słuchać oczami, kiedy to z poszczególnych połączeń, wyłania się muzyczny obraz.

Czas się powoli przyzwyczajać do coraz lepszych wykonań w coraz bardziej perfekcyjnych wnętrzach. O akustyce filharmonii szczecińskiej można długo i z zachwytem. Takich miejsc przybywa na mapie Polski, pewnie niebawem powstanie przewodnik melomana – o tym gdzie, jaką muzykę najlepiej się chłonie.  Te nowo wybudowane świątynie muzyki XXI (Lusławice, Katowicach, Wrocław) słyną wyszukaną architekturą i absolutnie komfortowymi warunkami odbioru. Tak też jest w Szczecinie. Zachwyty jeszcze trwają, ale czas uświadomić sobie, że to już pozostanie standardem.

Dyrektor Dorota Serwa otwierając tegoroczny sezon muzyczny, mówiła o marzeniach. Droga, którą przeszło szczecińskie środowisko muzyczne by cieszyć się muzyką była długa, ale w końcu muzycy i melomani doczekali się i koncertowy sezon ruszył po raz drugi w nowym budynku.

Strauss, jak się powszechnie uważa, mistrz polifonii, napisał symfonię domową wręcz prywatnie dla swojej rodziny. Program utworu jest osobisty i w kategorii dokonań kompozytora nie ma takiej popularności jak np. upowszechniony przez Kubricka w filmie "2001: Odyseja kosmiczna" motyw z „Tako rzecze Zaratustra”.

Ewie Strusińskiej udało się odczytać i wykonać Domesticę w kanonie Straussowskim, można przypuszczać, że to inauguracyjne wykonanie nie przejdzie bez echa. Rozszerzony skład orkiestry wspomagamy m.in. muzykami z Niemiec zapowiada, że filharmonia będzie zapraszać gościnnie muzyków, także na kolejne premiery sezonu.

Kiedy dodać do tej relacji, rzecz drobną acz ważną, jak wygodny parking w podziemiach słynnego już budynku i kawiarniane foyer, gdzie można zdążyć zamówić i wypić kawę w przerwie koncertu, to pozostaje tylko sprawdzić program sezonu i spróbować zamówić bilet.

Piszę spróbować, bo z powodu sprzedaży internetowej, bilety znikają zdecydowanie szybciej i bywa, że biletów ubywa na miesiąc przed koncertem. Tak jest w przypadku projektu „Soundlab” z utworami Rudnika, Serockiego, Glassa, i z udziałem Kuby Jakowicza - 16 października. (W chwili publikacji, tej notki, bilety jeszcze są).

  

JB

 

report
O mnie report

Interesują mnie przejawy życia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura